Rob Goodwin (The Slow Show): Jesteśmy prawdziwymi szczęściarzami [WYWIAD]

Miałem ostatnio możliwość porozmawiać z wokalistą The Slow Show Robem Goodwinem. Zespół odwiedził Warszawę w ramach trasy koncertowej promującej ich ostatni album „Still Life”, który powstawał w wyjątkowych okolicznościach. Jak udało im się przetrwać ciężki czas pandemii? Jak odnaleźli się w nowej rzeczywistości, ruszając w trasę po Brexicie? Czy mają już w planach kolejny muzyczny projekt?

To był jeden z moich najbardziej wyczekiwanych koncertów tego roku. Planowo miał odbyć się na wiosnę, jednak z wiadomych powodów został przełożony na późniejszy termin. Nie będę ukrywał, o zespole The Slow Show usłyszałem po raz pierwszy w radiu Muzo FM na początku tego roku. Ich muzyka i głos Roba są tak ciekawe, że ciężko przejść obok nich obojętnie. Koncert, który odbył się w klubie Hydrozagadka 25 sierpnia 2022 roku na pewno zarówno ja jak i wszyscy obecni zapamiętamy na długo.

Po blisko czterech latach wyruszyli w trasę koncertową. Najpierw Brexit później pandemia, jak udało im się odnaleźć w nowej rzeczywistości i czego im najbardziej brakowało? Rob Goodwin stwierdził, że nie tylko oni sami się zmienili, ale również muzyka i sposób, w jaki ją odbierają.

Jest fantastycznie! Zawsze docenialiśmy możliwość robienia tego co kochamy najbardziej. Teraz po brexicie, pandemii, tej długiej przerwie od wszystkiego, doceniamy to jeszcze bardziej. Każdy koncert jest dla nas wyjątkowym przeżyciem i staramy się go jak najlepiej zapamiętać, być obecnym tu i teraz. Nasza publiczność się bardzo zmieniła. My sami przeszliśmy ogromną zmianę. Widzimy dużo nowych twarzy na koncertach. Każdy z nas jest innym człowiekiem, to nie był łatwy czas dla nikogo. Nasze piosenki zmieniły znaczenie, również dla nas. Uważam, że generalnie zmieniło się podejście do muzyki na żywo. Po tak długiej przerwie każdy z nas docenia ją jeszcze bardziej!

Zespół The Slow Show nie jest w Polsce bardzo popularny. Grają już razem od ponad dziesięciu lat. Rob zdradził, że nie zawsze było kolorowo, ale nie lubią rozpamiętywać złych momentów. Dla nich najważniejsze jest tworzenie muzyki i dzielenie się nią z fanami. Co ich najbardziej wkurza w muzycznym biznesie i co chcieliby zmienić?

Ja tak naprawdę nic z tego nie rozumiem. Szczerze mówiąc, jest mi z tym dobrze. Dla mnie jedynie ma znaczenie tworzenie nowej muzyki i prezentowanie jej naszym fanom. Te dwie rzeczy dają mi tyle radości, że nic, poza tym się nie liczy. Oczywiście, że mieliśmy trudne momenty w naszej karierze. Nie zawsze było kolorowo, ale zapominamy o tych złych chwilach bardzo szybko, gdy tylko wychodzimy na scenę. Muzyka łączy ludzi i to nigdy nie przestanie mnie zachwycać.

Jesteśmy prawdziwy szczęściarzami. Wciąż jestem szoku, jak widzę tłumy fanów na naszych koncertach. Gdy zaczynaliśmy, nie mieliśmy pojęcia czy to się uda. Najtrudniejszym czasem dla nas bez wątpienia była pandemia. Wszyscy żyjemy w innych miastach, niektórzy z nas nawet w innych krajach. Nie widzieliśmy się przez ponad dwa lata. To było bardzo trudne.

Wydali do tej pory cztery studyjne albumu. Każdy z nich był inny i wyróżniał się na swój sposób. Ostatnia płyta powstawała w bardzo trudnym czasie pandemii. Jak udało im się ją ukończyć? Co było największym wyzwaniem?

To był dla nas bardzo nietypowy proces tworzenia płyty. Przede wszystkim musiałem się nauczyć nagrywać sam wszystko od początku do końca. Wokale i partie gitarowe powstawały w moim domu w Dusseldorfie. Wysyłaliśmy sobie nawzajem pomysły, wszystko odbywało się zdalnie. Myślę, że największym wyzwaniem dla nas oprócz oczywiście nauki technicznych rzeczy, o których wcześniej nie miałem pojęcia, było to, że bardzo za sobą tęskniliśmy. Brakowało nam bardzo tego bezpośredniego kontaktu. Wcześniej, gdy mieliśmy problem z jakimś utworem, szliśmy po prostu do pubu lub kawiarni i o tym dyskutowaliśmy. Czułem się niesamowicie samotny w tym okresie. Brakowało mi moich przyjaciół, z którymi dzielę moje pasje. Jestem dumny, że udało nam się stworzyć ten album.

Bardzo dużo czasu spędziliśmy nad każdą z piosenek. Tak to już nami jest. Każdy z nas ma zawsze swoje zdanie. Czasami się sprzeczamy, ale nie wyobrażam sobie i nie chciałbym, żeby było inaczej. Bardzo nam zależy na utworach, które tworzy, dlatego zawsze spędzamy nad nimi bardzo dużo czasu. Ciężko nam zdecydować, kiedy konkretna piosenka jest skończona. Wydaje się, że zawsze można coś poprawić lub zrobić lepiej. Mnie osobiście to najbardziej ekscytuje w całym procesie tworzenia.

Ta płyta była dla nas swego rodzaju testem, czy wierzymy nadal w nasz zespół. Zawsze patrzyliśmy na świat przez pryzmat muzyki. Gdy zaczęliśmy pracować nad tym albumem, nie chcieliśmy pisać o pandemii, ponieważ uważaliśmy, że każdy miał już tego dość. Przez pół roku bardzo próbowaliśmy unikać tego tematu. Później zrozumieliśmy, że to była w sumie niezbyt mądra decyzja. Ponieważ zawsze pisaliśmy o naszych przeżyciach i o tym, co obserwujemy na co dzień. Ta płyta jest podsumowaniem tych trzech lat, które dla nas wszystkich były bardzo trudną lekcją. Stąd też pomysł na tytuł „Still Life”. Wciąż trwamy!

The Slow Show idealnie brzmią z orkiestrą symfoniczną. Mogliśmy już ich usłyszeć w takim połączeniu przy różnych okazjach. Rob zdradził, że w przyszłym roku planują wydać nowy album w takim klimacie. Jest to dla nich teraz największy priorytet.

W przyszłym roku chcielibyśmy współpracować z orkiestrą symfoniczną. Mieliśmy już przyjemność robić to kilka razy, ale w przyszłym roku to będzie nasz priorytet. Zawsze, gdy słyszę naszą muzykę w wykonaniu orkiestry, to mnie ogromnie zachwyca. Mamy już pewne plany i kilka fajnych pomysłów, które chcemy zrealizować. Moim marzeniem jest nagrać album w takim stylu. Mam nadzieje, że uda nam się to zrobić już niebawem!

Na sam koniec zapytałem Roba, czy chciał kiedyś porzucić to wszystko i zająć się zupełnie czymś innym.

Oczywiście, że tak, wiele razy, ale te myśli szybko mijają. Chciałbym robić to co teraz przez całe moje życie. To jest moje największe marzenie. Tak jak wspomniałem wcześniej, podczas pandemii każdy z nas musiał zająć się czymś zupełnie innym. To był trudny okres. W idealnym świecie byłbym prawdziwym farciarzem gdybym mógł tworzyć muzykę do końca moich dni. Wiem, że brzmi to ckliwie, ale taka jest prawda!

Z niecierpliwością czekamy na kolejne muzyczne projekty zespołu The Slow Show. Tymczasem bardzo Wam polecamy ich ostatni album „Still Life”, który jest dostępny we wszystkich serwisach streamingowych!

Polecamy:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *